Z samego poranka (o 5:30 !!) wyruszylysmy z naszego hostelu ¨Real Maya¨ z ogromna nadzieja, ze uda nam sie w ciagu jednego dnia dojechac z Flores do San Pedro la Laguna. Droga nie byla latwa, czesto fatalnej jakosci (i nie mowie wcale o asfalcie... bo go najnormalniej nie bylo na wiekszosci trasy)... tak wiec na zmiane bolaly nas: pupy, brzuszki i glowa od tego malego trzesienia ziemi. Dodatkowo na czesci trasy jakis czas temu osunela sie ziemia (zmiotlo dwa autobusy:( i przez jakis czas trasa ta byla zamknieta. Otworzono ja jednak ok tygodnia temu, a wiec moglysmy ogladac te piekne serpentyny gorskie... wystarczylo tylko zaufac kierowcy i wowczas podziwienia widokow bylo latwiejsze :)Nasza podroz to: 4 busy, 2 autobusy i jedna taksowka. Jednak udalo sie... Nadal trudno w to uwierzyc, bo to naprawde dlugi i trudny do przejechania odcinek drogi... ewidentnie KTOS czuwal nad nami. Po 15 godzinach dotarlysmy na miejsce! Niemal prosto z dzungli przenioslysmy sie w gorski krajobraz.
Jestesmy zatem u Marysi ¨w domku¨czyli w San Pedro nad jeziorem Atitlan. Marysia zna tu niemal kazdy zakamarek i wie co gdzie jest dobre (do jedzenia!!:) zatem wlasnie przed chwilka bylysmy na najpyszniejszym Liquado (to taki koktajl mleczno-owocowy).
Jestesmy zatem u Marysi ¨w domku¨czyli w San Pedro nad jeziorem Atitlan. Marysia zna tu niemal kazdy zakamarek i wie co gdzie jest dobre (do jedzenia!!:) zatem wlasnie przed chwilka bylysmy na najpyszniejszym Liquado (to taki koktajl mleczno-owocowy).
San Pedro to pieknie polozone u podnoza wulkanow miasteczko nad samym jeziorem Atitlan (z pieknie mieniaca sie promieniami slonecznymi woda). To co od samego poczatku zwrociło moją uwagę to wszechobecne tu male, wąskie uliczki, którymi za zadne skarby, nie przecisnie sie zaden samochód. Miasto podzielone jest na dwie czesci: turystyczna i lokalna. Ludnosc lokalna mieszka ¨na gorze¨, zas ¨dol¨ pelen jest restauracji, hostelow i wyglada jak taka mala Europa.
Los Indigenos, czyli mieszkajacy tutaj indianie, maja inne stroje niz moglam wczesniej obserwowac np. w Livingstone lub w el Peten. Niby nie roznia sie kolorystycznie jednak sa one duzo bardziej bogatsze, maja wiecej detali, wyszywanych elementow. Ze wzgledu na gorski klimat ubrania te sa rowniez cieplejsze.... zatem dotychczas widziane przeze mnie kolorowe koronki lub narzutki z dziurkami zostaly zastapione grubymi kolorowo-wyszywanymi bluzkami.
Los Indigenos, czyli mieszkajacy tutaj indianie, maja inne stroje niz moglam wczesniej obserwowac np. w Livingstone lub w el Peten. Niby nie roznia sie kolorystycznie jednak sa one duzo bardziej bogatsze, maja wiecej detali, wyszywanych elementow. Ze wzgledu na gorski klimat ubrania te sa rowniez cieplejsze.... zatem dotychczas widziane przeze mnie kolorowe koronki lub narzutki z dziurkami zostaly zastapione grubymi kolorowo-wyszywanymi bluzkami.
Cala Gwatemala bardzo glosno eksponuje swoja religijnosc. Powoli zaczynam sie przyzwyczajac do autobusow lub innych pojazdow z glosnymi napisami ¨Bog Cie kocha¨lub ¨Pan moim pasterzem¨. Tutaj nie jest inaczej. Juz sama nazwa tego miasteczka: San Pedro - ozacza przeciez ¨Swiety Piotr¨, zas sasiednie miejscowosci nazywaja sie kolejno: Swiety Jan (San Juan), Swiety Pawel (San Pablo), Swiety Marek (San Marcos), Swieta Klara (Santa Clara), Swieta Lucja (Santa Lucia). Dodatkowo spacerujac po tym miasteczku na scianach ulic wymalowane sa hasla:
¨Sonrie, Dios te ama¨- usmiechnij sie, Bog Cie kocha!
¨Sonrie, Dios te ama¨- usmiechnij sie, Bog Cie kocha!
¨Jesus Cristo es el senor de San Pedro¨ - Jezus Chrystus jest Panem San Pedro
¨Dios, la unica esperaznza de la vida¨- Bog jedyna nadzieja
Podobny napis wydzialam nawet w miejskiej toalecie... :)
San Pedro, jak wynika z opowiadań Marysi bardzo "wciąga" (hehe dosłownie i w przenośni ;) dlatego zadawanie pytania w stylu: "jak dlugo zostajesz w San Pedro?" jest nieco zbędne, bo wiele osob planowalo zostac 4-5 dni i zostali na 4-5 tygodni. Wielu z "gringos" osiadło tu na stale otwierając własne bary, restauracje lub innego rodzaju działalność gospodarczą. San Pedro podoba się zatem ludziom podrózujacym z plecakami, dlatego tez Marysia, ma tu idealne warunki do pracy nad swoja magisterką. Obserwuje, rozmawia a potem wyłapuje "najsmakowitsze kąski" i proponuje im wywiad w cztery oczy (w 4 oczy z Marysia.. hehe to brzmi ciekawie!).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz