dzisiejsza pobudkę zafundował nam KOGUT... tak kogut w srodku dzungli... to brzmi co najmniej dziwnie, ale jest to kogut panow straznikow z El Mirador. Rano kogut zostal przeklety przez wszystkich i kazdy w duchu, bez wzgledu na narodowosc ostrzyl na niego nóz!
Nasza wedrowke rozpoczelismy od zobaczenia slynnych ¨Hermanos gemelos¨ (acropolis 313) "Braci bliźniaków" czyli odkrytej w formie ogromnej plaskorzezby-legendy ktora przedstawia poczatki cywilizacji Majow. Odkrycie to rowniez nie bylo dostepne legalnie, ale tak jak pisalam wczoraj, nasi straznicy dorabiaja sobie na boku.
Dzisiejszy dzien to zaledwie 4 godziny marszu. Bylo baaaardzo przyjemnie, bowiem mielismy z Marysie nowa rozrywke... mianowicie wpatrywanie sie w naszego przewodnika.... :) taaaak wyobrazcie sobie, ze ten 18 letni chlopak bardzo zaczal przyciagac nasza uwage, a wiec ustalilysmy z Marysia ze mniej wiecej co godzine sie zmieniamy tak aby kazda z nas mogla sie nacieszyc widokiem jego mlodego cialka podczas marszu :P heheheeh to bylo przesmieszne!!!! On chyba nic sobie z tego nie robi, ze go tak caly czas zaczepiamy, bo jak stwierdzil, on najbardziej kocha swoja mame :)
Zgodnie nazwalysmy go PUMA, bo naprawde niesamowicie sie rusza... niczym taki dziki kot :) heheeh
Po drodze natrafilismy m.in na:
- odcisnieta lape jaguara
- kupe Jaguara :)
- kupe pumy :) takiej prawdziwej!
- zywa sarenke Venado
Gdy zas doszlismy juz do Nakbe, na jednej z piramid na ktora weszlismy zobaczylam.... ble ble ble... weza! i to w dodatku jako jedyna :( bo szybko odskoczylam i ucieklam i on rowniez sobie uciekl (cale szczescie!) byl niesamowicie brzydki zielono-zolty i duuuuuuzy. Strasznie sie przestraszylam... przeciez ja tak bardzo nie lubie (tzn opotwornie sie boje) wezy!
Potem zeby tego bylo malo widzielismy jeszcze jednego, ale tym razem malego.
Erick, pokazal nam rowniez podziemna ¨spizarnie¨Majow, w ktorej przechowywano kukurydze i frijoles (fasolke). Musielismy sie do niej zsunac po linie.
Po powrocie do obozowiska Nakbe, nasza Marysienka miala bardzo duze szczescie, bowiem rozlozyla sie ze spiworem na trawie pod drzewem i osikaly ja malpki :) :) hehehe małpy sie tym nie bardzo przejeły i kontynuowaly swe czynnosci, Marysia zas przeniosła sie ze spiworem pod inne drzewo.
Wieczorem udalysmy sie na zachod slonca na Templo 1 w Nakabe, gdzie pod pewnym kamieniem swoja kryjowke mialy... skorpiony. Nasz Puma-Erick jednemu z nich usunal trucizne z koncowki ogona i w ten sposob niemal kazdy mogl miec na reku skorpiona.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz