środa, 25 marca 2009

El Mirador - 3 dzien

3 dzien. Caly dzien na El Mirador

Dzis pobudke zafundowaly nam malpy... i to w dodatku te wyjace - narobily takiego halasu, ze myslalam, ze to jakies wielkie stado walczacych goryli. Efekt byl taki, ze wszyscy wstalismy bardzo wczesnie (Marysienka nawet udala sie ze spiworem na wschod slonca!) a po sniadaniu ponownie udalismy sie na 2 godzinna drzemke :) hehe
Potem zas czas na calodniowe zwiedzanie EL MIRADOR :D i czas na wspinaczke na najwyzsza swiatynie cywilizacji Majow La Danta (72 m wysokosci). Zdobycie tej piramidy bylo naszym celem samym w sobie, choc szczerze mowiac wieksze wrazenie wywarl na mnie widok z blizniaczej, nieco mniejszej piramidy El Tigre, na ktorej bylysmy wczoraj na zachodzie slonca.
Gdy opuszczalismy La Dante zaczelo padac, a wiec reszte obiektow archeologicznych zwiedzalismy nieco w biegu, chroniac sie przed deszczem, jednak gdy woda nie wchlaniala sie w ziemie i nasza droga zmienila sie w jedno wielkie blotko stwierdzilismy ze moze lepiej wrocimy do obozu i jesli pogoda na to pozwoli dokonczymy nasze zwiedzania nieco pozniej. Przemoczeni i zmarznieci, wszyscy ¨rzucilismy sie¨do ogniska... niemal doslownie :) a Donia Roksi, czyli nasza kucharka przygotowala nam obiad. Padalo i padalo a nasz namiot jako jedyny nie zmiescil sie pod zadaszenie... my zas jakos nie bylysmy w formie, aby wymyslic jakis blyskotliwy plan i postanowilysmy jedynie, ze nich sie stanie co sie ma stac - efekt byl taki ze nasz namiocik plywal sobie na tym deszczu a my sie tym nie przejmowalysmy (chyba tylko dlatego, ze nasze rzeczy no a przede wszystkim nasze SPIWORY byly bezpieczne :)

Gdy przestalo padac kontynuowalismy nasze zwiedzanie ¨ruinek¨, tym razem My dwie spryciary wzielysmy ze soba nasze odlotowe, plastikowe pelerynki przeciwdeszczowe i dzieki temu juz zaden deszcz nie byl nam straszny... ja bylam zoltym kurczakiem, a Marysie niebieska kropelka :) krótko mówiąc - szpanowałyśmy ;)
Na zachod slonca ponownie udalysmy sie na piramide El Tigre. Tym razem poszlismy cala grupa, przez co bylo o wiele glosniej (hehe i nie mam tu na mysli malp :P lecz naszych wspoltowarzyszy. Dodatkowo Erick opowiadal nam o zlych duchach Majow (¨los malos espiritus¨) przedstawianych jako czarne, blakajace sie dusze. Dodal przy tym, ze lepiej jest w nie wierzyc bo inaczej mozna je spotkac osobiscie, a to nic przyjemnego (jak tylko to powiedział, to "nie wiem czemu" :) ja tak jakoś od razu w nie uwierzyłam hehe :)
Nocą po kolacji, straznicy El Mirador, ktorym dalismy troszke pieniedzy, zaprowadzili nas do budowli ¨Garras de jaguar¨(¨Pazury jaguara¨), gdzie niedawno archeolodzy odkryli dodatkowe podziemia budynku. Majowie, bowiem z nieznanych dotychczas powodow opuscili El Mirador i powrocili tu po ok. 300 latach nieobecnosci. Wowczas przebudowali czesc obiektow, a w przypadku ¨Garras de jaguar¨ postawili nowa swiatynie na starym budynku. Rok temu na ta podziemna bardzo stara budowle natrafili archeolodzy i odkryli ogromna maske (¨mascaron¨) naturalnie pomalowana na czerwono. Miejsce ze wzgledu na nadal prowadzone tam badania jest zamkniete i niedostepne dla turystow, jednak archeologow obecnie nie ma wiec straznicy zgodzili sie ze pewna oplata wpuscic nas do tuneli. Naprawde bylo to niesamowite odkrycie... maska jest ogromna i podziemne tunele naprawde robia wrazenie, jednak pomimo tej calej ciekawosci, uwazam ze lepiej by bylo gdyby faktycznie nikt z zewnatrz nie mial tam wstepu, bowiem wszystko to jest bardzo swieze, bez jakiejkolwiek konserwacji zabytkow i bardzo latwo cos dotknac, zniszczyc... a przeciez to datuje sie na ok 300 lat przed nasza era!!! i w dodatku sami straznicy nie bardzo zwracaja uwage na to aby niczego nie dotykac i czesto to wlasnie oni sluza nam tym zlym przykladem... :(

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz