środa, 18 marca 2009

Flores - El Tikal - dzien 3



Wykupilam wycieczke do TIKAL. Marysia juz tam byla wczesniej wiec rozdzielilysmy sie zeby kazda z nas mogla zobaczyc cos nowego.
TIKAL to krotko mowiac glowna perelka turystyczna Gwatemali: ogromne ruiny cywilizacji Majow (niektore z 800 r. przed nasza era!!! a odkryte w 1848 r) polozone w parku narodowym. Nie wiem jeszcze jak Marysi wyjazd, ale jestem baaaaardzo zadowolona z mojego. Wykupilam wycieczke grupowa z przewodnikiem, ale taka tansza - czyli z wieksza grupa, ale jak sie okazalo na nasza grupe przypadalo 2 przewodnikow (jeden-zwiedzanie po angielsku, drugi-po hiszpansku). Gdy przyszlo do podzialu na grupy okazalo sie ze wsroc nas byli sami amerykanie, badz turysci nie mowiacy po hiszpansku i jedynie jedna hiszpanka. Nastapila pewna konsternacja i przewodnik powiedzial, ze musza byc przynajmniej dwie osoby, aby powstala druga grupa... no wiec odwaznie podnioslam raczke :) hehehe i nie zaluje - bylo super. W ten sposob czulam sie jakbym miala prywatnego przewodnika.
Z hostelu wyjechalismy o 4:30 z rana... tak aby o 6:00 byc juz pod brama TICAL, bo wowczas odwieraja park. Najlepiej byc jak najwczesniej gdyz po pierwsze jest najmnej turystow (jednak wiekszosc woli sobie pospac) ale rowniez wowczas zwierzeta w parku narodowym sa najaktywniejsze i najlatwiej zobaczyc jakies ¨ciekawe okazy¨. Ja szczerze mowiac nie do konca w tej drugiej kwestii wierzylam ¨przewodnikom po Gwatemali¨jednak okazalo sie to prawda. Juz na samym poczatku bawilismy sie (w trojke wraz z przewodnikiem) w poszukiwaczy.... mial on bowiem niesamotity sluch i co krok pokazywal nam jakiejçs niesamowite ptaki, ktore ja znam z zoo lub sklepow zoologicznych. No tak - Marcela obudz sie! one przeciez tu zyja na wolnosci tak jak u nas wrobelki - no coz dlugo to do mnie dochodzilo, ale wreszcie po kilku godzinach marszu lecaca w powietrzu papuga loro (taka zielona, dosc duza) nie wywolywala u mnie takich emocji jak na poczatku. Widzialam cale mnostwo pieknych ptakow, ktorych nazw niestety nie znam (no moze znam jednego: tukan krolewski :)
Moj przewodnik spisal sie na medal, poniewaz pokazywal nam rowniez najrozniejsze drzewa takie jak:
- ceibal, czyli swiete drzewo Majow, ktore ma bardzo smieszne owoce w ksztalcie mango, zas w srodku znajduje sie bawelna, a ktorej wyrabiano stroje. Dodatkowo wierzono, ze drzewo to jest lacznikiem ze swiatem zmarlych (zmarli porozumiewali sie z zyjacymi poprzez korzenie tego drzewa)
- drzewo pieprzu bialego, ale jakies takie dziwne, sama nie wiem czy to z niego produkuje sie przyprawe, ktora my rozumiemy pod pojeciem ¨pieprz bialy¨ - fakt probowalismy lisci i byly ziolowe i dosc pikantne.
- drzewo z ktorego produkuje sie gume do zucia
- drzewo, ktorego liscie uzywa sie do zapazania herbaty przeciwko malarii (bo w regionie w ktorym teraz jestesmy, czyli w el Peten, niby istnieje jakies minimalne zagrozenie malaria - ale naprawde takie malutkie :)

Poza tymi ¨naturalnymi dodatkami¨ mojej dzisiejszej wycieczki, oczywiscie zobaczylam niezliczone ilosci swiatym Majow. Swiatynie te (los templos) wygladaja tak jak w ksiazkach do historii, ktore pamietam jeszcze z czasow podstawowki. Na najuwyzsze z nich mozna wejsc ogromnymi schodami i podziwiec pikny widok na pozostale swiatynie oraz na otaczajaca je zielen dzungli. cos nisamotitego. To o czym nie mialam zas pojecia, to to, ze nistety zaledwie 15 procent z calego Tikal zostalo poddane rekonstrukcji i konserwacji. Tak wiec spacerujac sobie po dzungli, nasz przewodnik niemal nieustannie mowil: ¨teraz po prawej mamy swiatynie... a tam widzimy ogromny plac... a tu po prawej jest rezydencja.... naprawde trzeba miec niezla wyobraznie alby moc sobie to wsyztsko wyobrazic, bowiem calos pokryte jest dzungla i ogromnymi drzewami - jedynie po ksztalcie ¨usypanego¨ masywu mozna sie domyslic, ze przewodnik nie najadl sie grzybkow halucynogennych i mowi prawde :D dodatkowo widac jak korzenie drzew nie bedac w stanie przebic sie przez kamien wystaja ponad ziemie. Niesamowite.
Ciekawa informacja jest ze w Tikal znajdowalo sie 5 boisk do gry w pilke. Zasady gry byly jednak zupelnie rozne od tych ktore my znamy. W ten sposob skladano ofare Bogu - jednak istnieja sporne opinie, co do tego czy w ofierze skladany byl przegrany czy wygrany zawodnik. Choc prawdopodobnie to zwyciezca wygrywal smierc.
Kolejna interesujaca wiadomoscia jest ze w przeciwienstwie do tego co ja myslalam na temat Majow, tutaj ofiary glownie skladane byly ze zwierzat (choc ludzkie serca tez byly mile widziane :) to Aztekowie (lub Majowie z Meksyku, byli bardziej brutalni i to wlasnie oni zrzucali glowy z ogromnych schodow swiatyn - w Tikalu tak nie czyniono)... ach chyba za duzo sie naodladalam filmu Apocalipsa :)

Poza tym, oczywiscie wspielam sie na najwyzsza ze swietyn (ku czci jakiego boga zostala wzniesiona nie pamietam, bo jezyk Maya jest ¨ciut¨skomplikowany ;) u gory jak sie mozecie spodziewac byl przepiekny widok i dodatkowo zrobilo sie bardzo EMOCJONALNIE bo pewnien chlopiec z Kanady ukleknal nagle i oswiadczyl sie swojej dziewczynie, ktora byla w towarzystiwe swoich rodzicow. Przyjela :) Jak sie okazalo wszystko to bylo dla niej wielka niespodzianka, bo szczerze poplakala sie ze szczescia, my bilismy brawo, jakis chlopiec w tle gral na flecie bardzo romantyczna melodie a rodzice ze wzruszeniem popijali szampana. Ach cos za moment! I mi sie udzielily emocje... moze czas na meza? hehe :P
Oj... widzialam rowniez najwieksze mrowisko z mrowkami gigantami do ktorego doprowadzily nas slady ¨odkurzacza¨czyli odkurzonej sciezki pozostawionej przez mrowkojada. I udalo nam sie rowniez zobaczyc taka smieszna kure, ktora znosi niebiesko-seledynowe jajka (jajek oczywiscie nie widzialam - naiwnie uwierzylam mojemu przewodnikowi... ach ta moja naiwnosc :P ale za to owa kura to jakis rzadki gatunek i moj przewodnik stal jak wryty - mowiec jedynie: dwa lata juz jej nie widzialem! Ot szczesciara, no nie?
W busie w drodze powrotnej mialam jednak wielkiego pecha, bo niestety rozumialam o czym rozmawiaja siedzacy obok mnie amerykanscy turysci. Naprawde sama sobie wspolczuje, bo do zbyt inteligentnych nie nalezeli, a ja musialam tak ich sluchac przez ponad godzine.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz